Black Lagoon

Black Lagoon

Okajima Rokuro to typowy japoński salaryman. Skończył dobrą szkołę i dostał się do potężnej firmy. Niestety, nie jest mu dane cieszyć się bogactwem i szczęściem. Szefowie cały czas „kopią go w tyłek”, więc nie dziwne, że Okajima nie jest zadowolony ze swojego życia. Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia i to w najmniej spodziewany sposób dla samego zainteresowanego…

Rokuro zostaje wysłany przez swoją firmę – Ashi Industries – w interesach. Otóż ma on dostarczyć pewien dysk ze ściśle tajnymi informacjami, przełożonemu na Borneo. Ale pech chciał, że na Morzu Wschodnio-Chińskim, łódź którą płynął nasz bohater, zaatakowała trójka piratów. Jak się okazało nie chodziło im o portfele, biżuterie i złote zęby pasażerów, ale o (jak się za pewne słusznie domyślacie) wcześniej wspomniany dysk. Pech nie opuszczał Rokuro. Piraci nie tylko przywłaszczyli sobie własność Ashi Industries, ale wzięli Okajime za zakładnika

Życie potrafi zaskakiwać w najmniej oczekiwanych sytuacjach. Gdy Rokuro znalazł się na łodzi porywaczy, okazało się, że nie jest to banda zwyczajnych rabusiów. Jak wyjaśnił mu szef załogi, są oni grupą przyjaciół, która pracuje jako pewnego rodzaju firma kurierska, czasami naginająca prawo. Tym razem przesyłką miał być dysk, a Rokuro nieplanowaną – nazwijmy to – fuchą, na której można nieco zarobić.

Dalsze wydarzenia zaskoczyły zarówno Okajime jak i firmę Black Lagoon (takim mianem określili się piraci). Prezes Ashi Industries nie miał zamiaru zapłacić za swojego pracownika okupu, a w drodze do człowieka, który zlecił przechwycenie dysku, pojawił się jakiś narwaniec w helikopterze szturmowym. Tym narwańcem jest kapitan najemników, wynajętych przez szefa Rokuro aby zatrzeć ślady za sobą. Okazuje się, że dyskietka zawiera plany budowy bomby atomowej, a jej przechwycenie zleciła rosyjska mafia. Celem naszych sąsiadów z kraju wódki i ogórków kiszonych, jest szantaż Ashi Industries i zmuszenie jej do zwiększenia wpływów Rosjan na Morzu Chińskim. Na to firma nie mogła pozwolić, więc wybrała najprostsze rozwiązanie – wszystkich zabić. No i prawie by się to udało, gdyby nie Okajima. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Łódź płynąca wąskim korytem rzeki, nie miała większych szans w starciu z wojskowym helikopterem. Rokuro wpadł na pomysł, który uratował całej załodze życie, a narwańca ze śmigłowca posłał do piachu.

Dysk zostaje dostarczony, kolejne zlecenie wykonane i wszystko zdawałoby się, że jest dobrze, ale… Rokuro staje przed dylematem co robić ze swoim życiem. Po dosyć krótkim namyśle, postanawia dołączyć do Black Lagoon. I tak typowy salaryman, staje u boku potężnego murzyna imieniem Dutch (szefa bandy), pięknej i niebezpiecznej kobiety, Revy i speca od komputerów Benny’ego. Nasz bohater zapomina o dawnym Rokuro Okajimie i zaczyna nowe życie jako Rock.

Tak o to mniej, więcej prezentuje się fabuła tego anime. Zapowiadało się naprawdę ciekawie, jednak dobry pomysł został trochę zmarnowany. Oglądając Black Lagoon, miałem lekkie dejavu, a wrażenie to powodował ogólny zamysł autorów. Czwórka przyjaciół pracujących jako najemnicy, naginający prawo bądź czasami stanowczo je łamiąc. Seria przypomina – i to w niektórych aspektach, bardzo mocno – Cowboy Bebop. W dziele Shinichiro Watanabe mamy do czynienia z piątką (wliczając psa) kosmicznych kowbojów, którzy polują na złoczyńców, siejąc niemniejszy zamęt niż bohaterowie Black Lagoon.

Tym razem mamy „zespół” stojący po drugiej stronie barykady. Zresztą to nie jedyne podobieństwo w warstwie fabularnej. Postacie przypominają członków załogi Bebop. Dutch podobnie jak Jet Black jest szefem całej bandy, Revy jest tak samo niebezpieczna i atrakcyjna jak Faye Valentine, a spec od kompów Benny, to swego rodzaju męskie wydanie Eda.

Scenariusz anime powstał na podstawie mangi (o tym samym tytule), autorstwa Rei Hiroe, więc niesprawiedliwym by było, obarczanie twórców serii TV wszystkimi winami za fabułę. Nie zmienia to faktu, że autor scenariusza i zarazem reżyser, Sunao Katabuchi (m. in. Meiken Lassie i Princess Arete), mógł pokusić się o więcej inwencji twórczej. Nie musiał przecież, sztywno trzymać się mangi.

Black Lagoon to dwanaście odcinków, trwających dwadzieścia cztery minuty. O dziwo seria ta wciąga i nie wiadomo, kiedy się kończy. Jest to z pewnością zasługa reżysera, który zrehabilitował się za wcześniejsze błędy i pokazał kawał dobrego kina akcji. Mamy tu zbiór wszystkich elementów tego typu produkcji, od pościgów przez strzelaniny, kończąc na walce pomiędzy helikopterem i łodzią bojową. Znajdziemy także takie smaczki, jak m. in. odniesienie do klasyki filmów s-f, „Terminatora 2” – kiedy i gdzie nie zdradzę, aby nie psuć niespodzianki.
Black Lagoon, pomimo młodego wieku – po raz pierwszy emitowane było od kwietnia do czerwca 2006 roku – spotkała się już z uznaniem widzów. Jednak nie jest to seria, która jakoś szczególnie wybija się spośród innych, które co jakiś czas zalewają rynek anime.

Kreska… Co tu dużo gadać, po prostu dobra robota. Black Lagoon to z pewnością nie majstersztyk animacji, ale utrzymuje naprawdę dobry poziom. Szczególnie dopracowane są różnego rodzaju walki, a co najważniejsze pokazane w bardzo efektowny sposób. Jest na co popatrzeć, gdy Revy w skąpym ubranku w stylu, którym pozazdrościłby nawet Neo, rozwala wszystkich gości na około. I tu od razu wspomnę o Character Design’ie, którego autorem jest Shino Masanori (na tym samym stanowisku m. in. w Gungrave). Postacie są zaprojektowane bardzo starannie, co w głównej mierze jest zasługą Hiroe, po którego pracach nie za wiele trzeba było poprawiać. Oczywiście Masanori naniósł pewne kosmetyczne poprawki, ale można to tylko zaliczyć na plus.

Muzyka w Black Lagoon w całości skomponowana jest przez Edison – szukając w sieci, nie natknąłem się na żadne informację, które mogłyby przybliżyć artystę bądź kapelę ukrywającą się pod tą nazwą. Ścieżka dźwiękowa to nic szczególnego, elektryczne, rockowe i oczywiście nastrojowe kawałki, które nie zapadają w pamięć. Najlepiej chyba wypadł opening w wykonaniu Mell, „Red Fraction” – ciężkie rockowe brzmienie z dodatkiem elektroniki dało świetny efekt w postaci kawałka, który oddaje klimat serii. Zupełnym przeciwieństwem jest ending by Edison „Don’t Look Behind”, za przyczyną, którego można wpaść w depresję.

Black Lagoon mogę polecić nie tylko fanom laseczek z dużymi spluwami, ale także fanom akcji. Ta seria TV to jedna wielka strzelanina, opatrzona dobrą, choć nie oryginalną fabułą. Zdarzą się momenty trochę „przesadzone”, ale to jest właśnie kino akcji.

Kilka słów o niektórych postaciach z którymi możemy się spotkać w tym anime:

  • Okajima Rokuro
    Znudzony życiem salaryman, który jest popychadłem dla swoich przełożonych. Wszystko zmienia się gdy spotyka Ducha, Revy i Benny’ego. Staje się członkiem Black Lagoon, co od razu przypada mu do gustu. Wprawdzie wnosi trochę zamieszania w szeregi grupy, szczególnie jeśli chodzi o Revy, ale później wszyscy traktują go jak pełnoprawnego członka zespołu. Rock – bo taki dostaje ksywkę – preferuje metody pokojowe, które równie często działają co i zawodzą.
  • Revy
    Nazywana także „dwuręką”, a to z powodu tego, że w walce posługuje się dwoma pistoletami. Revy nigdy nie rozstaje się ze swoimi Berretami 92 9mm, po które ma zwyczaj bardzo szybko sięgać, szczególnie gdy jest wkurzona – a chyba nie ma nic gorszego od wściekłej panienki ze spluwą w ręku (załoga Black Lagoon, nie raz ma okazję się o tym przekonać). Na początku ma pewne opory co do współpracy z Rock’iem, ale po wyjaśnieniu sobie z nim wszystkiego, akceptuje go. O przeszłości Revy nie wiadomo za wiele, bo i też o niej zbyt chętnie nie mówi, ale faktem jest że
    miała ciężkie dzieciństwo, w którym broń, narkotyki i gangsterzy nie byli rzadkością.
  • Dutch
    Jest szefem Black Lagoon, a także pilotuje łódź. Jednak nie jest to jego jedyne zajęcie, gdy trzeba wchodzi do akcji i równie dobrze radzi sobie z wrogami jak Revy. Zawsze zachowuje zimną krew i planuje akcje. Nigdy nie rozstaje się ze swoimi okularami przeciwsłonecznymi. O przeszłości Dutcha nic nie wiadomo. To on kontaktuje się ze zleceniodawcami jak np. Balalaiką (szefową rosyjskiej mafii).
  • Benny
    Ukończył uczelnie na Florydzie, jednak wpadł w tarapaty i naraził się mafii i CIA. Później jego tyłek uratowała Revy, która skomentowała to jako uchronienie Benny’ego przed skończeniem jako „zawartość walizki”. Jest geniuszem komputerowym, a zarazem bankiem informacji. To zawsze on zdobywa wiadomości na temat misji. Na łodzi odpowiada za informowanie o niebezpieczeństwie w postaci zbliżających się łodzi wypełnionych po brzegi mafiosami – co nie rzadko się zdarza.

Autor recenzji: Kubzon

Alternatywny punkt widzenia:
Recenzja na Tanuki.pl