451 Stopni Fahrenheita
> 451 stopni Fahrenheita: temperatura, w której papier książkowy zajmuje się ogniem i spala.
Książkę napisał żyjący w latach 1920-2012, amerykański pisarz Raymond Douglas Bradbury.
Znajdziemy tu wizję przyszłości, w której główny bohater – Montag – jest strażakiem. Strażakiem w świecie, gdzie zawód ten polega na paleniu zakazanych przez władzę książek, czasem wraz z całym domem.
Czemu akurat książki znalazły się na celowniku? Dobrze zobrazuje to dialog Montaga ze swoim przełożonym:
> Kolorowi nie lubią Little Black Sambo. Spalmy go. Biali są skrępowani Chatą wuja Toma. Spalmy ją. Ktoś napisał o tytoniu i raku płuc? Przemysł tytoniowy lamentuje? Spamy. Spokój. (…)
Garść cytatów, które pozostały mi w pamięci:
> Dziadek mawiał, że każdy, kto umiera, coś po sobie zostawia. (..) Zostawiasz coś, czego twoja ręka dotknęła w taki sposób, że twoja dusza ma dokąd odejść po śmierci, i kiedy ludzie patrzą na to coś, (..), ona tam jest.
> Nigdy nie ciekawiło jej, jak coś zostało zrobione, tylko dlaczego. Takie zainteresowanie bywa kłopotliwe. Kiedy za często pytasz „dlaczego”, możesz stać się naprawdę bardzo nieszczęśliwym człowiekiem.
> Co tam masz?
> – Mlecz. Słyszał pan kiedyś o łaskotaniu się mleczem pod brodą?
> Po co?
> – Jeżeli zażółci skórę, to znaczy, że się zakochałam.
> Nie sposób precyzyjnie określić moment, w którym rodzi się przyjaźń. Tak jak gdy kropla po kropli napełniamy naczynie, aż przychodzi kropla ostatnia, która je przepełni, tak i w długim ciągu dobrych uczynków jest ten jeden, ostatni, który przepełnia serce.
Pomimo że książka została wydana w 1953 roku, zestarzała się zaskakująco dobrze.
Ciekawa skłaniająca do refleksji historia, warta poznania.