Żółte Ślepia

Żółte Ślepia

Cofnijmy się w historii Polski do czasów gdy w Gnieźnie władzę sprawował młody książę Bolko. Gdzie szerzący nową wiarę kościół ściera się ze starymi wierzeniami. Gdzie zarówno rody wewnątrz państwa jak i germańscy sąsiedzi spiskują by przejąć władzę na naszych ziemiach. Gdzie podróżując pylistymi drogami można paść ofiarą południcy. Gdzie w gęstej zielonej kniei, jeziorach, rzekach czai się wszelkie licho. W opowieści przemierzymy zarówno piękne historyczne zakątki naszego kraju jak i fantastyczne – np. mrokiem spowity Półmrok. Wszystko razem tworzy klimat. Chociaż… łatwiej wczuć mi się w historię z wymyślonymi choć brzmiącymi prawdopodobnie nazwami osad niż usłyszeć, że coś się dzieje w Poznaniu.

Niespodziewanie, pewnego upalnego lata, tuż przed porankiem przepadają bez śladu wszyscy mieszkańcy grodu w Gnieźnie! Bliski przyjaciel księcia, Medvid postanawia wyruszyć na poszukiwania zaginionych. W miarę rozwoju wydarzeń dołączają do niego – wiedźma Gosława (interesująco poprowadzona postać, naprawdę przyjemnie czytało się jej wypowiedzi) wraz z kotem, Niemiecki rycerz Osmund oraz przedstawiciele zapomnianych wieków tj. domowik czy stolemy…

Nie zabraknie też magii i obdarzonych mową stworzeń…
> – Pałuj się – miałknął kot i zniknął.
> – On mówi? – sapnął zaskoczony Medvid.
> – Jak każdy wiedźmi kot. ¯\_(ツ)_/¯

Wątków romantycznych tu i ówdzie…
> – Będziesz mnie kochać, gdy się zestarzeję? – spytała nagle.
> – Dlaczego o to pytasz? – bąknął i położył się na powrót.
> – Bo to ważne. Mężowie boją się starości. Nie własnej bynajmniej. Własnej nie zauważają, uważają, że nie istnieje. Boją się starości swych żon.
> – Naprawdę?
> – Naprawdę. Jak myślisz, czemu tyle waszych demonów wygląda jak sędziwe staruszki?

Czy bogatego języka naszych przodków…
> – Ty durna pało w rzyć wepchnięta! – syczała. – Ty obsrajportku w pokrzywach turlany! Wole zbyt głupi, by w jarzmo wlec!

PS. Autor w jednym z wywiadów wspomniał, że chętnie napisałby kolejną część. Zacny pomysł!

Autor recenzji: volix.