Znachor

Znachor

Powieść z 1937 roku, której autorem jest polski pisarz Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Pomimo upływu lat, powieść prezentuje się bardzo dobrze. Zarówno otwierający historię pomysł – utrata pamięci głównego bohatera, jak i realia Polski tamtych czasów, czy nawet opisy wykonywanych czynności – stoją na wysokim poziomie. Widać, że autor włożył w przygotowanie swojego dzieła sporo pracy.
Z całą pewnością – książka jest warta poznania. Opowieść, choć dość prosta – jest pełna emocji i ciepłych uczuć! ♥

> – Panie ozdobny – odezwał się ochrypły głos – pożycz pan bez gwarancji bankowej pięć zet na hipotekę Polskiego Monopolu Spirytusowego. Pewność i zaufanie.
> – Co? – Profesor nie zrozumiał.
> – Nie cokaj, bo obcokanym będziesz, powiada Pismo Święte: jakim cokiemcokasz bliźniego twego, takim i ciebie obcokają, obywatelu stolicy trzydziestomilionowego państwa z dostępem do morza.

> Tak to jest z kobietami… Jedna przyssie się do ciebie i wszystkie soki wyciągnie, inna obedrze z tego, co masz, trzecia oszuka na każdym kroku, albo i taka będzie, co cię wciągnie w szarzyznę, w powszednie błoto. Pranie, sprzątanie, pieluchy i takie rzeczy. Ot i życie… Ale to nieprawda, to od mężczyzny zależy. Jaki jest! Po jednym spłynie gładko, drugi jak postrzelony kot się zakręci, zapiszczy i zdycha, a taki jak ty, amigo? Twardy musisz być. Jak wielkie drzewo. Gdyby cię z kory obłuskano, porósłbyś nową, gdyby ci gałęzie obcięto, wyrosłyby nowe, ale ot, wyrwało cię z korzeniami z gruntu. Rzuciło na pustynię…

> To jak z grabiami. Nadepniesz je na zęby. Zdaje ci się, że grabiom szkodę robisz, a tymczasem ani opatrzysz się, jak te grabie podnoszą się i kijem trach w łeb…

> – A nie wie pan, jakie jest najlepsze lekarstwo na miłość?
> – Na miłość, młody panie, najlepsza jest uczciwość.