Chrno Crusade
Studio Gonzo znane jest m.in. z takich tytułów jak Hellsing czy Trinity Blood, a więc w dużym skrócie mówiąc – zakonnice ze spluwami kontra bestie z piekła rodem. Taką właśnie produkcją jest Chrno Crusade, powstałe na podstawie mangi Daisuke Moriyamy o tym samym tytule. Czy ta seria TV wnosi coś nowego do świata anime? Moim zdaniem nie. Kolejny raz siostra zakonna u boku demona, wampira, czy jeszcze innego nawróconego „stwora” staje do walki ze złem.
Chrno Crusade debiutowało 24 listopada 2003 i było emitowane do 10 czerwca 2004 roku. Jest to typowe kino akcji z domieszką przygody i wzruszającymi scenami, więc zdobyło uznanie głównie młodszych widzów.
Przenieśmy się do lat dwudziestych XX wieku. Jedne kraje starają się wydobyć z biedy i zniszczeń, inne cieszą się „wiosną życia”, dzięki niespotykanemu dotąd wzrostowi gospodarczemu. Jednak ma to i swoje złe strony, gdyż do miast ściągają masy nie tylko ludzi, ale także potworów i demonów ciemności.
Na szczęście porządku pilnuje Zakon Magdalenek (znajdujący się w USA, gdyż tam rozgrywa się akcja), który szkoli siostry do eliminacji przeróżnego rodzaju mieszkańców ciemności. Główna bohaterka, Rosette Christopher, należy do tego zakonu, jednak nie jest zwykłą członkinią. Jej partnerem w eksterminacji sługusów szatana jest demon. Dziwne? Otóż wspomniany „grzesznik” (bo i takim mianem są określane demony), nazywa się Chrno, który wyglądem przypomina dziecko. Jednak gdy jego moc zostanie uwolniona, przemienia się w potężnego diabła, czy demona – jak kto woli – który bynajmniej nie przypomina dziecka. Jego potężna siła zapieczętowana jest w „zegarku”, który Rosette nosi na szyi, jednak jego każdorazowe użycie, skraca czas życia właścicielki.
I tak niezwykła dwójka sieje zamęt i zniszczenie w szeregach wroga. Niestety nastaje czas gdy Rosette i Chrno, Zakon Magdalenek, a także cały świat musi stawić czoła bardzo niebezpiecznemu wrogowi. Nie jest nim szatan, jakby się mogło wydawać, ale stary znajomy Chrno, Aion. Jego zamiarem jest porwanie wszystkich niezwykle naznaczonych dzieci, które otrzymały dar prosto od Boga. Jak potoczy się cała historia, nie chcę zdradzać, gdyż musiałbym posłużyć się spoilerem. Mogę jedynie zdradzić, że wielką rolę odegra Joshua (brat Rosette), a także pojawi się Azemaria Hendrick, która dołączy do dwójki głównych bohaterów, aby wesprzeć ich w walce.
Fabule dodano, parę ciekawych wątków, jednak nie zmienia to faktu, że historia Chrno Crusade, jest przeciętna. Walka dobra ze złem, w wykonaniu zakonu, Watykanu, czy szeroko rozumianych, przedstawicieli wiary chrześcijańskiej z demonami, wampirami albo innego rodzaju plugastwem, pojawiało się już tyle razy, że seria ta „wtapia” się w masę gatunkową. O ile Hellsing wyróżniał się wykonaniem i ciekawym, nowatorskim pomysłem, to Chrno Crusade i Trinity Blood to typowe serie dla młodszej publiczności, która głównie skupia się na pojedynkach bohaterów.
Nie tylko fabuła szwankuje, ale także postacie. Rosette sprawia cały czas kłopoty, co doprowadza głowę zakonu, siostrę Kate Valentine, do szału, ale mimo tego, nie przeszkadza to powierzyć Rosette bardzo odpowiedzialnej misji. Natomiast Chrno, jako postać demona, większość czasu pozostaje w formie chłopca, ograniczając się jedynie do biegania za Rosette. Autorzy mogli stworzyć z tej postaci naprawdę oryginalnego bohatera, jednak nie pozwolili Chrno „rozwinąć skrzydeł”. Najbardziej lakoniczną i mało interesującą postacią jest Azemaria. Ona także wyrusza z dwójką głównych bohaterów na najniebezpieczniejszą misję, pomimo, że w walce nienajlepiej sobie radzi, ciągle wpada w płacz, wzrusza się i każdemu dziękuje. Kuriozalnie mówiąc – bebechy się przewracają, gdy tylko Azemaria pojawia się na ekranie. Na szczęście pod koniec serii fabuła umieszcza ją w bardziej odpowiednim miejscu. Przez całą serię kibicowałem demonom i innym stworom, aby wreszcie pożarli Azemarie i uwolnili mnie od niej. Twórcy postanowili stworzyć z niej bohaterkę walczącą miłością – kompletnie im się to nie udało.
Oceniając fabułę nie można części odpowiedzialności nie zrzucić na autora mangi, ale należy pamiętać, że scenariusz do anime też ktoś musiał napisać – a byli to dwaj panowie: Atsuhiro Tomiska i Natsuko Takahashi. Obydwoje wiedzieli z jakim materiałem mają do czynienia, więc, nie widzę przeszkód aby wyciągnąć z mangi to co najlepsze, a resztę ulepszyć własną inwencją – której jakiekolwiek śladowe ilości wcale nie polepszyły fabuły.
Historia Chrno Crusade to typowa seria shounen, skoncentrowana na akcji i przygodzie, która spodoba się wszystkim fanom pojedynków, walki z demonami i lekkich wątków miłosnych.
Animacja stoi na dobrym poziomie współcześni powstających serii, więc nie ma się tu, do czego przyczepić. Autorzy umieścili także pewne „wstawki” 3D, chociażby jak na początku pierwszego epizody, kiedy podziwiamy panoramę Nowego Jorku – nie jest to kunszt animacji, ale przynajmniej jakieś urozmaicenie.
Za Chara Design odpowiedzialny był Kazuya Kuroda (na tym stanowisku także w m.in.: Master of Mosquiton, Sakura Wars, czy Vandread), który poddał bohaterów nieznacznym zmianom kosmetycznym, zachowując przy tym ich pierwotny mangowy wygląd.
Jeśli chodzi o Backgroundy, to autorzy wysilili się tylko w niektórych momentach, jak np. w ujęciu panoramicznym Watykanu – ale to niestety jeden z niewielu momentów kiedy możemy nacieszyć oczy ładnymi, a co najważniejsze dopracowanymi tłami.
Jak to przeważnie bywa w tego typu seriach openingi i endingi to j-popowa papka – i tym razem nie było inaczej, w czołówce usłyszymy „Tsubasa wa Pleasure Line” by Minami Kuribayashi, a w trakcie końcowych napisów utwór „Sayonara Solitaire” w wykonaniu Saeko Chiby i Yuki Kajiury. Ścieżka dźwiękowa niczym szczególnym się nie wyróżnia, oczekiwałem od Hikaru Nanase (kompozytor), że stworzy coś mrocznego i zapadającego w pamięć. Niestety muzyk, który tworzył m.in. do Angel Sanctuary (OAV), tym razem zawiódł.
Reżyser Yuu Kou (m.in. Loveless), stworzył anime nastawione głównie na akcje, utrzymane w oklepanej konwencji zło kontra dobro. Udało mu się przemycić nieco oryginalnych pomysłów i to jest chyba główną przyczyną tak dużej popularności tej produkcji. Bardziej wymagający widzowie, mogą poczuć niedosyt, szczególnie w warstwie fabularnej, reszta to dobrze zrealizowana seria TV z demonami i aniołami w roli głównej.
Kilka słów o niektórych postaciach z którymi możemy się spotkać w tym anime:
- Rosette Christopher
Jest siostrą Zakonu Magdalenek, gdzie wraz z Chrno walczy z mocami ciemności. Rosette przyjaźni się z demonem od czasów dzieciństwa kiedy to spotkała Chrno i postanowili walczyć przeciwko Aionowi. Aby tego dokonać zawarli kontrakt pomiędzy sobą, a w jego wyniku Rosette kontroluje moc demona, uwięzioną w „zegarku”, który nosi na szyi. Rosett jest odważna i nie boi się stawić czoła największym zagrożeniom. Chociaż pewne błahe rzeczy – jak na przykład prowadzenie samochodu – sprawiają jej czasami kłopoty, co prowadzi do zniszczeń i furii siostry Kate Valentine. Głównym celem Rosette jest odnalezienie brata (Joshua) i pokonanie Aiona. - Chrno
Jest partnerem Rosette w walce z demonami, pomimo iż jest jednym z nich. Na co dzień przybiera formę dziecka, jednak gdy jego moc zostaje uwolniona, staje się potężny demonem, który z niewinnością małego chłopca mało ma wspólnego. Chrno jak na demona jest cierpliwy i chętny do pomocy, szczególnie w przypadku Rosette. Rzadko się denerwuje, chyba że ktoś krzywdzi jego najbliższych. Jego moc zamknięta jest w „zegarku”, który Rosette nosi na szyi, jej uwolnienie, skraca życie towarzyszki Chrno – dlatego tak rzadko „dobry demon” zgadza się na takie rozwiązanie. Nie wszyscy jak Rosette akceptują Chrno, niektórzy traktują go jak inne demony – w niektórych przypadkach jednak zmienia się to, jak np. z Satella Harvenheit. - Azmaria Hendric
Ma 12 lat i pochodzi z Fatimy (Portugalia). Poznajemy Azmarie, gdy Chrno i Rosette ratują ją przed szalonym planem jej przybranego ojca. Od tego momentu dołącza do Zakonu Magdalenek i pragnie stać się taka jak Rosette. W walce nie najlepiej sobie radzi, ale za to posiada dar uleczania ludzi. Azmaria jest bardzo wrażliwa i przy byle jakiej okazji wzrusza się bądź płacze. Potrafi także pięknie śpiewać, jednak jej repertuar jest ograniczony w anime do jednego utworu, który może pod koniec serii zbrzydnąć. - Ojciec Ewan Remington
Jest prawą ręką głowy Zakonu Magdalenek, siostry Kate. To właśnie oni podejmują najważniejsze decyzje. Remington jest dla każdego miły i zawsze stara się być pogodny. Wspiera Rosette w jej staraniach i pomaga jak tylko może, to za jego przyczyną wkracza ona w szeregi kościelnej milicji. Jeśli chodzi o przeszłość ojca Remingtona, to niestety nie wiele o niej wiemy, dopiero pod koniec serii co nieco się wyjaśnia i jego prawdziwa tożsamość wychodzi na jaw. - Siostra Kate Valentine
Głowa Zakonu Magdalenek, to ona zleca większość misji Rosette. Pomimo wielu pomyłek swoich podwładnych stara się zachować cierpliwość, ale niektóre wpadki Rosette wprawiają ją w furię. Udział siostry Kate w walce, ogranicza się do wydawania rozkazów. Jej przeszłości ani szczegółów na jej temat nie dane jest nam poznać w trakcie serii. - Elder
Naukowiec pracujący dla Zakonu Magdalenek. To on jest pomysłodawcą i wykonawcą przeróżnego rodzaju broni i gadżetów, którymi posługują się członkowie zakonu. Elder wynalazł także salę ćwiczeń przyszłych członków kościelnej milicji, w której to można materializować przeróżnego rodzaju monstra. Elder wyróżnia się także tym, że ma wielką słabość do płci przeciwnej, więc wykorzystuje każdą okazję aby podejrzeć co nieco – i chyba nie ma mu się co dziwić, pracuje wszakże w zakonie. - Satella Harvenheit
Jest potomkiem bogatego niemieckiego rodu, który wyróżniał się nie tylko bogactwem, ale także niezwykłą umiejętnością posługiwania się klejnotami wyzwalającymi potężnych wojowników (tzw. summonów). Satella może na początku wydawać się wyniosła i nieprzyjemna w stosunku do Rosette i Chrno, ale z biegiem czasu okazuje się, że stoi za tym jej przeszłość. Ród Harvenheit został zniszczony przez demony, dlatego Satella na początku nie potrafi zaakceptować Chrno, jednak później zmienia się to i cała trójka staje się przyjaciółmi.
Autor recenzji: Kubzon
Alternatywny punkt widzenia:
– Recenzja na Tanuki.pl