Samurai Champloo
Samurai Champloo to seria TV licząca 26 odcinków, trwających 23 minuty, która swoją premierę miała w 2004 roku. Jej reżyserią zajął się sam Shinichiro Watanabe, człowiek-legenda, który zawładnął duszami fanów na całym świecie za sprawą kultowego już anime – Cowboy Bebop. Jego przedostatnia produkcja wzbudziła wiele kontrowersji, a nosiła ona tytuł – t.A.T.u. Paragate (movie) – nie odniosła ona jednak takiego sukcesu jak przygody Spike’a. Tym razem Watanabe przenosi nas z przestrzeni kosmicznej, na ziemię, a dokładniej do Japonii okresu Edo (1603-1868). Lecz nie jest to kolejna zwykła opowieść o samurajach…
Fuu jest piętnastoletnią dziewczyną, która pracuje w herbaciarni. Prowadzi, spokojne życie, aż do momentu, w którym pojawia się kłopotliwy klient. Jest nim syn prefekta, Tomonoshin Shibui, który mając za sobą ojca robi wszystko co mu się podoba, pozostając bezkarnym. Pech chciał, że w herbaciarni zjawił się jeszcze jeden podejrzanie wyglądający typ. Z krótkiej rozmowy, Fuu dowiedziała się, że nieznajomy nie ma pieniędzy, ale może rozprawić się z synem prefekta za pięćdziesiąt klusek. Krótkie targowanie, przerywa wołanie Shibui, który nie może się doczekać swojego zamówienia. Spiesząc się, biedna Fuu, potyka się, a cała zawartość kubka, ląduje na potomku prefekta. Rozwścieczony synalek, postanawia ukarać dziewczynę – jego ochroniarz Ryujiro Sasaki, chce wypróbować swój nowy miecz. Fuu nie czeka, aż któraś z jej kończyn zostanie odcięta przez ostrze katany – krzyczy do nieznajomego, który cierpliwe czekał, dwa słowa: „sto klusek”. Ten z szyderczym uśmiechem rozprawia się z prawie całą ochroną Shibui. Tym, którzy przeżyli każe przyprowadzić silniejszych wojowników, a on w tym czasie, będzie łamał palce synowi prefekta.
Do herbaciarni wchodzi samuraj w okularach, którego wybawca Fuu, bez zbędnych ceregieli atakuje. Obaj szermierze zapominają się w walce, nawet gdy Sasaki podpala cały lokal.W końcu żywioł ich zwycięża – muszą przerwać walkę, lądując w rękach prefekta, Matsunosuke Shibui, którego syn zginął w pożarze. Zostają obwinieni o jego śmierć i mają zostać ścięci następnego dnia. W nocy, obaj wojownicy zaczynają ze sobą rozmawiać tym razem, nie używając mieczy – tajemniczy samuraj w okularach to Jin, a rozczochrany i nieokiełznany wojownik to Mugen.
Niespodziewanie do ich celi podkrada się Fuu z pewną propozycją. Stwierdza, że wydostanie ich na wolność w zamian, za to, że obaj pomogą odnaleźć jej samuraja pachnącego słonecznikami. Tym razem rozmowę przerywają nadbiegający strażnicy. Nadchodzi dzień egzekucji. Całej trójce udaje się uciec, dzięki improwizowanemu planu. Od tej chwili cała trójka wyrusza w poszukiwaniu samuraja pachnącego słonecznikami.
Cała fabuła brzmi niezbyt skomplikowanie, ale jest to złudne wrażenie. Każdy kolejny epizod, opowiada inną historię, ale główny wątek cały czas się przeplata, pomiędzy odcinkami, aż do finału serii. Przeszłość trójki głównych bohaterów jest dosyć niejasna, wyraźniej rysuje się dopiero pod koniec, gdzie odnajdujemy odpowiedzi na niektóre pytania (jak np.: Czemu Fuu szuka samuraja pachnącego słonecznikami?).
Spora część fabuły opiera się na dużej dawce humoru. W głównej mierze, wiąże się ono z własnym spojrzeniem Watanabe na historię Japonii, a raczej jej ubarwioną wersje. Należy dodać, że w Samurai Champloo, pojawia się wiele historycznych postaci, ale przeważnie ich życiorys został lekko zmieniony za co należy się tej produkcji, kolejny plus.
Jeśli chodzi o postacie, to tak jak wcześniej wspomniałem, nie na wszystkie pytania, odnajdziemy odpowiedzi, ale należy przyznać, że są to wyraziste i odmienne postacie.
Fuu, z pozoru bezbronna, zwykła dziewczyna dążąca do celu, który wydaje się nie możliwy do osiągnięcia. Jin, małomówny i tajemniczy, podróżujący ronin, walczący dwoma mieczami, które są jego duszą. I Mugen – na tej postaci chciałbym zatrzymać się trochę dłużej. Wśród niektórych fanów, pojawiły się porównania Mugena i Spike Spiegela. Obaj panowie są dosyć ekscentryczni i świetnie radzą sobie w walce, ale to jedyne podobieństwa jakie ich łączą (no jeszcze mają podobne fryzury). Jednak są to dwie zupełnie inne postacie. Każdy kto oglądał Cowboy Bebop, wie że Spike narażał swoje życie za pieniądze. Mugen jest porywczy i do zabicia kogoś wystarczy mu fakt, że ten ktoś stoi przed nim i jest uzbrojony (a nie daj Boże, żeby mówił, że jest lepszym wojownikiem). Jego styl walki to improwizacja, jednak dopracowana do takiego stopnia, że jest jego śmiertelną bronią. Mugena można porównać do awanturnika, podróżnika o duszy dzikiego zwierza. Niektórzy uważają cechy tej postaci za minus dla serii, gdyż postać wydaje się zbyt sztampowa, otóż tak nie jest. Postać ta jest bardzo dobrze „zarysowana”. Należą się wielkie brawa dla Watanabe za dopracowane, a co najważniejsze, zróżnicowane postacie.
Twórca Bebopa, nadał tej serii kolejny smaczek. Do akcji rozgrywającej się w Japonii okresu Edo, dodał garść współczesności. W serii pojawia się wiele postaci rodem z naszych czasów, które nawiązują do kultury hip-hopu, jednak o tym później. Niestety ciężko jest tu podać jakieś przykłady, aby uniknąć spoileru.
Podsumowując, historia tego anime, to na pewno kolejny dowód na to, że Watanabe jest wielkim mistrzem, jeśli chodzi o akcję, komedię i przygodę, opakowaną niezwykle ciekawą fabułą.
Strona graficzna Samurai Champloo, stoi na bardzo wysokim poziomie. Pierwsze co zasługuje na największe brawa to sceny walki. Niektóre sekwencje warte są tego, aby obejrzeć całą serię kilkakrotnie. Moim zdaniem są one jeszcze bardziej widowiskowe niż w Cowboy Bebop. Szczególnie warto zwrócić uwagę na walki Mugena, który posługuje się nie tylko mieczem, ale także całym ciałem (przypomina to kapoere) .
Background’y nie powalą nas na kolana, ale nie zawiodą żadnego amatora ładnych widoków, a niektóre z nich można zaliczyć do pierwszej ligi. Za Chara Design, odpowiedzialny był Kazuto Nakazawa (Final Fantasy: Unlimited) i wykonał swoją pracę bardzo dobrze. Postacie są dopracowane w każdym szczególe. Widać tu podobieństwo między obiema produkcjami Watanabe (CB i Samurai Champloo), postacie zdobi podobna kreska, od czasu do czasu, wkrada się dysproporcja – dobrze, że twórca obu serii nie zmienił swojego charakterystycznego stylu, gdyż nie poprawia się czegoś, co tego nie wymaga.
Nowością w konwencji jaką przyjął Watanabe są ujęcia i sposób montażu. Samurai Champloo to pod względem technicznym o wiele dojrzalsza produkcja od wszystkich poprzednich. Oryginalne przejścia akcji, cofnięcia akcji, ciekawy sposób kadrowania i ujęcia, wyróżnia te anime spośród wielu innych produkcji o samurajach.
Muzyka, podobnie jak w Cowboy Bebop, stanowi ważny element całej produkcji. W przypadku kosmicznych cowboyów, mieliśmy do czynienia z połączeniem jazzu (wspaniała muzyka Yoko Kanno) i futurystycznej wizji świata. Tym razem Watanabe połączył dwie z pozoru, nie pasujące do siebie kultury – hip-hop i śiat samurai.
Na początku podchodziłem do tego sceptycznie, ale już pierwszy epizod przekonał mnie, że było to doskonałe posunięcie. Muzyka została perfekcyjnie wkomponowana w obraz, nadając oryginalności i niezwykłego smaku temu tytułowi. Świetnie współgra także z elementami współczesności o których mowa była już mowa – tworzy to nie tylko spójny humorystyczny obraz, ale także nadaje niezwykły dynamizm, ubarwiając serię motywami związanymi z hip-hopem (m. in. sztuka grafiti). Nad muzyką pracowali tacy artyści jak: Fat Jon (Immortal Grand Prix – TV) , Kazami (R.O.D -The TV), Force of Nature, Nujabes, Tsutchie, Minmi, czy SHINGO.
Kolejny raz mamy dowód na to, że muzyka w produkcjach Watanabe odgrywa bardzo ważna rolę i stoi na najwyższym poziomie. OST z Samurai Champloo, powinien przypaść do gustu nie tylko fanom hip-hopu, więc warto się w niego zaopatrzyć.
Samurai Champloo, to dzieło Watanabe, które dorównuje Cowboy Bebop i na pewno stanie się anime kultowym. Nikomu nie radziłbym podchodzić do tego tytułu jako serii, która ma przebić przygody Spike Spiegel’a, gdyż popsuje to tylko radość z oglądania, gdy będziemy cały czas mieli w myślach Bebop’a. Samurai Champloo, jest jedną z niewielu oryginalnych i stojących na najwyższym poziomie anime, wydanych w ostatnich latach. Dlatego, żaden fan japońskiej animacji nie powinien przegapić tej pozycji.
Kilka słów o niektórych postaciach z którymi możemy się spotkać w tym anime:
- Fuu
Jej dzieciństwo nie było usłane różami. Najmłodsze lata spędziła głównie z matką, po tym jak opuścił ich, jej ojciec. Gdy jej matka zmarła, Fuu musiała się sama o siebie zatroszczyć, pomimo młodego wieku, piętnastu lat. Tak trafia do herbaciarni, gdzie rozpoczyna się jej nowy rozdział życia – spotyka Jin’a i Mugena, którzy wyruszają z nią na poszukiwanie samuraja pachnącego słonecznikami. Kim on jest? Czy w ogóle istnieje? Mimo wielu wątpliwości Fuu wytrwale dąży do celu, a co najbardziej zadziwiające, potrafi zmusić do wspólnej podróży takich lekkoduchów jak Jin i Mugen. - Mugen
Urodził się na Ryukyu (dawna nazwa Okinawy), gdzie przeszedł „szkołę życia”. Wyspa ta, jak stwierdza jedna z bohaterek Samurai Champloo, wyrzuca na plaże bandytów. Dzieciństwo Mugena odbiło się na nim i zrobiło z niego nieokiełznanego wojownika, którego jedyną miłością i celem jest walka. Jest porywczy i wystarczy mu byle pretekst, aby wszcząć pojedynek. Jest jak dzikie zwierzę, jego styl walki to w głównej mierze improwizacja, którą opanował do perfekcji – ta technika określana jest jako, champuru kendo – czyli przejmowanie z różnych sztuk walki pewnych elementów i wykorzystywanie ich w walce z wrogiem. Jak się później okazuje, nie jest tak do końca, że ufa i wieży tylko w siebie. - Jin.
Jego dzieciństwo nie było wesołe, podobnie jak pozostałej dwójki. Jego rodzice zmarli gdy był jeszcze mały, wtedy znalazł się w dojo mistrza Mariya Enshirou, który trenował go w technice walki, nazywanej – Mujushin kenjutsu. Jednak Jin opuścił dojo – z jakich powodów i co się stało z jego mistrzem nie zdradzę, aby uniknąć spoilera. Jin jest zupełnym przeciwieństwem Mugena, wyznaje wszystkie zasady drogi Bushido, jego miecze są jego duszą. Jest tajemniczy, skryty w sobie, ma duszę samotnika, jednak jak się okazuje doskonale czuję się w gronie Fuu i Mugena, pomimo, że z tym drugim miał stoczyć walkę na śmierć i życie, ale odwiodła ich od tego Fuu, aż do czasu odnalezienia samuraja pachnącego jak słoneczniki.
Autor recenzji: Kubzon
Alternatywny punkt widzenia:
– Recenzja na Tanuki.pl